Sędziowski Erasmus, czyli powrót wymiany arbitrów z Dolną Saksonią
Na stadionach w Rawiczu i Śremie pierwszy wrześniowy weekend upłynął pod znakiem wyjątkowych rozstrzygnięć. Mecze Rawii i UKS-u prowadzili bowiem arbitrzy z Niemiec – przedstawiciele Związku Piłkarskiego Dolnej Saksonii. Ich obecność to efekt reaktywacji programu wymiany sędziowskiej.
Rafał Wandzioch • 25.09.2025

Współpraca między Wielkopolskim ZPN a Związkiem Piłkarskim Dolnej Saksonii trwa już od dobrych kilku dekad. Sporą wyrwę wytworzyła w niej jednak pandemia koronawirusa, która spowodowała przerwę we wzajemnych wymianach. Nie inaczej było ze współpracą Kolegiów Sędziów, którą udało się wznowić dopiero po sześciu latach od ostatniego wyjazdu. Jej reaktywacja jest jednak powodem do sporej radości.
- Głównym powodem powrotu do tej wymiany jest rozwój młodych sędziów. Chcemy dać bodziec i wysyłać ich na zewnątrz, by nie sędziowali cały czas tych samych drużyn. Dlatego też mamy współprace z Kujawsko-Pomorskim i Dolnośląskim ZPN. Takim samym celem była wymiana z Dolnosaksońskim Związkiem. Ma to być pokazanie nowych obszarów młodym arbitrom, zderzenie ich z innym środowiskiem piłkarskim. Mają poznawać coś więcej, niż tylko to, co w Wielkopolsce. Wartościowy jest także fakt, że mogą się spotkać z obserwatorem z innego kraju, który często ma inne podejście do oceniania pracy arbitrów. Dzięki temu może dać inne wskazówki czy porady. Powracający sędziowie zawsze czuli, że dostali świeżą garść informacji i zyskali jakieś nowe spojrzenie na swoją pracę.
- podkreśla przewodniczący naszego Kolegium, Remigiusz Lewandowski.
Jako pierwsi w sezonie 2025/26 w podróż za granicę udali się niemieccy sędziowie, którzy w pierwszy weekend września poprowadzili mecze REDBOX V Ligi. Wybrane zostały spotkania UKS-u Śrem z Olimpią Koło oraz Rawii Rawicz z LZS Cielcza – i nie zostały one wskazane przypadkowo.
- Gdy tylko ustalony zostanie termin wymiany, zaczynamy poszukiwania odpowiednich meczów. Przede wszystkim chodzi o to, by były to spotkania pasujące logistycznie. Staramy się także, by były one rozgrywane na dobrych płytach i ładnych obiektach, by sędziowie mogli wrócić z dobrymi wspomnieniami do domu. W piątek, po przyjeździe do Polski, trójki sędziowskie się spotykają i mogą wymienić się spostrzeżeniami, by praca w trakcie meczu była płynniejsza.
- opowiada koordynator wymiany ze strony polskiej, Szymon Lizak.
Na polskie boiska wybiegła czwórka arbitrów zza naszej zachodniej granicy. Byli to Christopher Blank, Kian Gorny, Joel Hannemann oraz Max Wilken, którzy na co dzień prowadzą spotkania Oberligi i Landesligi, czyli odpowiedników naszej IV i V Ligi. – Nominowani sędziowie zostali wybrani przez zarząd. Teren NFV jest podzielona na cztery okręgi. Każdy okręg wysyła jednego uczestnika na wymianę. Delegowani do nas arbitrzy zdobyli już doświadczenie w Bundeslidze U19 i U17. Są również częścią kadry utalentowanych sędziów – zaznacza koordynator wymiany ze strony NFV, Björn Maertens.
Jak łatwo zauważyć, do złożenia dwóch pełnych trójek sędziowskich brakuje dwóch osób. Jest to jednak celowe, gdyż każdy zespół tworzy dwóch przyjezdnych i jeden lokalny arbiter, pracujący w roli asystenta numer jeden.
- Zawsze uczestnikami wymiany są sędzia główny a także asystent numer dwa. Natomiast dla ułatwienia współpracy komunikacji w trakcie meczu asystent numer jeden jest miejscowy. Pomaga to także w kwestiach technicznych w trakcie odprawy w budynku klubowym itd. – opowiada Lizak.
Zarówno dla piłkarzy, jak i dla sędziów było to ciekawe doświadczenie. Ci pierwsi momentami zapominali o fakcie bariery językowej i próbowali komunikować się z arbitrami po polsku. Dla drugich była to nauka posługiwania się przede wszystkim uniwersalnym językiem piłkarskiej gestykulacji i używania angielskiego, zarówno wewnątrz zespołu sędziowskiego, jak i w rozmowach z zawodnikami czy sztabami. Sędziowie mogą się dzięki temu wczuć w rolę sędziego międzynarodowego.
- Komunikacja z zawodnikami była bardzo trudna. Oczywiście mówię po niemiecku i angielsku, ale nie znam ani jednego słowa po polsku. Zawodnicy po drugiej stronie mówili zazwyczaj tylko po polsku. Komunikacja odbywała się więc za pomocą słów zrozumiałych dla wszystkich, takich jak „Faul”, „Stop” i „Tak”/„Nie”, ale poza tym przekazywano komunikaty za pomocą gestów. Bardzo się też cieszyłem, że w moim zespole był Wiktor Konecki, który tego dnia nie tylko świetnie sprawdził się jako sędzia, ale także jako tłumacz.
- zaznacza Christopher Blank, jeden z sędziów biorących udział w wymianie.
Wyjazdy na tego typu wymiany to niewątpliwie ogromna przygoda. Pozwalają także zobaczyć różnice w sposobie organizacji rozgrywek. Jak zaznaczał Blank, który prowadził mecz w Rawiczu, w Niemczech zrezygnowano już z papierowych protokołów, a cała dokumentacja dotycząca meczu od razu wprowadzana jest do systemu przez aplikację DFB. - Oczywiście aplikacja wydaje się być wygodniejsza, ale zdecydowanie dostrzegłem korzyści w tym, że sędziowie i trenerzy muszą się spotykać i rozmawiać. Pozwala ono na przykład łatwo wyjaśnić kwestie takie jak kolor koszulek i inne.
Wymiana jest także możliwością nauki pracy w innym środowisku, budowania pewności siebie, a także szansa na wyjście z własnej strefy komfortu.
- Taka praca pozwala stwierdzić, jak bardzo ważna jest mowa ciała, język piłki nożnej. Trzeba zrozumieć, jak mimo tych ograniczeń werbalnych, sprzedawać swoje decyzje, zarządzać meczem i wpływać na zawodników. Dlatego ta wymiana bardzo dobrze szkoli pod tym kątem. Dodatkowo wychodzi się ze strefy komfortu oraz uczy odporności na stres, bo takie spotkanie jest dodatkowym wyzwaniem mentalnym
- zaznacza Lizak, który przed laty uczestniczył w wymianie jako arbiter.
- Sam brałem udział wymianie w 2013 roku. Z moim polskim asystentem Michałem Szmytke sędziowaliśmy mecz Warty Międzychód ze Zjednoczonymi na zupełnie nowym stadionie. To było emocjonujące spotkanie z pięcioma golami i jedną czerwoną kartką. Dobitniej zrozumiałem wtedy, że mowa ciała również odgrywała ważną rolę w sędziowaniu.
- wspomina Maertens.
Zgadza się z tym również Blank: - Każdy sędzia wie, jak ważne są na boisku dobre i jasne gesty. Ale po 90 minutach sędziowania bez możliwości prostej komunikacji za pomocą słów, ten fakt stał się dla mnie jeszcze bardziej oczywisty. Nawet nie znając tego samego języka byliśmy w stanie udzielić zawodnikom ustnych ostrzeżeń wyłącznie za pomocą gestów. Nauka, jaką wywożę z Polski to fakt, że komunikacja z zawodnikami to znacznie więcej niż tylko słowa – po prostu dlatego, że może działać również bez nich.
Wymiana będzie kontynuowana na wiosnę, gdy do Dolnej Saksonii udadzą się sędziowie z Wielkopolski. Warto jednak zaznaczyć, że nasi arbitrzy od pewnego czasu mają zdecydowanie więcej okazji do prowadzania spotkań poza granicami naszego kraju. Wszystko dzięki temu, że nasze Kolegium dołączyło do programu Referee Abroad. Z jednej strony pozwala to sprawić, że przygoda z sędziowaniem, nawet w niższych ligach, jest ekscytująca, a z drugiej wpływa na podnoszenie poziomu naszych sędziów.